Islandia – lekcja demokracji bezpośredniej

W ostatnim artykule wyjaśniłem na czym polega problem Grecji. Tym razem chciałbym pokazać inną drogę wyjścia z kryzysu, pomijaną całkowicie przez media. Islandia stojąc w obliczu załamania gospodarczego podstąpiła dokładnie odwrotnie niż radzą tzw. „eksperci”. Postawiła na ratowanie obywateli, pozostawiając samym sobie zbankrutowane banki. Po 4 latach ten mały kraj poradził sobie całkowicie sam. Jest to prawdziwa lekcja demokracji bezpośredniej, nie mylić z parlamentarną. Ludzie zdecydowali o swoim losie, dzięki czemu dziś mają kraj z powrotem we własnych rękach w przeciwieństwie do wielu socjalistycznych republik europejskich.

Ten mały kraj zamieszkany przez zaledwie 300 tys. osób stał się pierwszą ofiarą kryzysu finansowego z roku 2008. To jak sobie z nim poradził jest wzorem dla innych państw. Jest jednocześnie poważnym zagrożeniem dla banków. Pewnie dlatego w głównych mediach nic nie słyszymy o tym jak Islandia poradziła sobie z niebywałym kryzysem oraz jako jeden z nielicznych krajów w Europie zanotowała wzrost gospodarczy.

Do kryzysu finansowego znacznie przyczynił się wieloletni premier Islandii Dawid Odson. Polityka Odsona była nastawiona na masową prywatyzację każdego sektora gospodarki. Odson przekazał połowiska ryb będące trzonem gospodarki Islandii w prywatne ręce. Najbardziej dyskusyjnej prywatyzacji dokonano w 2003 roku. W podejrzanych okolicznościach wystawiono na sprzedaż akcje 3 największych banków. Równocześnie bank Centralny Islandii obniżył stopy procentowe.

Rozpoczęło się szaleństwo kredytowe. Banki zachęcały klientów aby kupili nowy dom albo najlepiej kolejne dwa pod inwestycje. Rozpoczął się bum na rynku nieruchomości podobny do tego jaki znamy z USA. Islandczycy wracali z emigracji aby skorzystać z okazji jaką dawał nieograniczony kredyt. Ceny nieruchomości w ciągu 4 lat podwoiły się. Właściciele nowo sprywatyzowanych banków wpadli w szał ryzykownych operacji finansowych. W latach bumu kredytowego islandzkie banki otworzyły oddziały w Wielkiej Brytanii. Kusiły klientów wysokooprocentowanymi lokatami.

W październiku 2008 roku islandzkie banki zbankrutowały i przejął je rząd. Giełda spadła o 90%, bezrobocie wzrosło dziewięciokrotnie, inflacja wzrosła do 18%. Premier Islandii zapowiedział, że krajowi grozi bankructwo. Brytyjskie władze natychmiast zażądały gwarancji depozytów złożonych przez obywateli Wielkiej Brytanii. Islandia odmówiła. W odwecie Wielka Brytania zamroziła aktywa islandzkich spółek działających w Wielkiej Brytanii. Co więcej wpisała Islandię oraz Landsbanki na listę organizacji podejrzanych o terroryzm obok Al-Kaidy czy Korei Północnej.

W Islandii eksplodowały nastroje nacjonalistyczne. Na początku 2009 roku doszło do licznych lecz pokojowych protestów. Premier, Geir Haarde podał się do dymisji. Powołano nowy rząd oraz zwołano Zgromadzenie Narodowe mające na celu spisanie nowej konstytucji.

Wraz z upadkiem islandzkich banków większość Islandczyków straciła oszczędności życia. Co więcej, długiem zaciągniętym przez prywatne, zbankrutowane banki w wysokości 3,5 mld Euro obciążono islandzkich obywateli. W przeliczeniu na 1 obywatela dług wynosił 120 tys. Euro!

Rozpoczął się drugi etap pokojowej rewolucji. W lutym 2010 roku ogłoszono referendum w sprawie spłaty przez Islandczyków spłaty długów zaciągniętych przez prywatne banki wobec innych prywatnych banków głównie Brytyjskich i Holenderskich. W referendum 93% obywateli wypowiedziało się przeciw spłacaniu długu. W międzyczasie rząd zarządził dochodzenie mające na celu ustalenie winnych kryzysu. Wydano też nakazy aresztowania bankierów, którzy jednak przezornie opuścili kraj. Łącznie postawiono zarzuty ponad 200 osobom ze ścisłego kierownictwa banków.

Ostatecznie Islandia jako jedyna zamiast ratować prywatne banki skupiła się na tym jak pomóc obywatelom. Krajowi deponenci odzyskali swoje pieniądze. Rząd aktywnie pomagał zadłużonym firmom, które wykazywały zyski. Wysokość hipotek znacznie przewyższających wartość nieruchomości została zredukowana do poziomu 110% wartości nieruchomości. Rząd przyznawał subsydia aby zredukować obciążenia związane ze spłatą hipotek. Osoby o najniższych dochodach oraz rodziny z dziećmi otrzymywały najwyższe dopłaty.

Dzięki 80% deprecjacji waluty eksport pomógł krajowi wydobyć się z zapaści. Oznacza to że za przykładową tonę ryb islandzki rybak otrzymała nadal te same 1000 Euro lecz już 5 razy więcej koron. Jednocześnie import stał się bardzo drogi dzięki czeku rodzimym producentom opłaciło się produkować dobra, które wcześniej taniej było importować.

Dodatkowo nieduży dług publiczny oraz zabezpieczenia socjalne pomogły Islandczykom podnieść się po upadku kraju. Co najważniejsze banki czy instytucje, które doprowadziły do kryzysu ostatecznie upadły. Z ich aktywów powstały kolejne firmy, działające bardziej ostrożnie i efektywnie.

W przeciwieństwie do USA czy UE, Islandia dała przykład jak działa mechanizm demokracji bezpośredniej, w której decyduje większość obywateli zamiast małej grupy decydentów sponsorowanych przez banki oraz prywatne korporacje. Islandczycy przeżyli potworne 2 lata. Jednak dzięki licznym reformom, dewaluacji własnej waluty oraz postawieniu jednostki nad interesem banków kraj odzyskał wiarę we własne siły. Sklepy i hotele są pełne. Bezrobocie jest na minimalnym poziomie.

W roku 2007 Islandia była w podobnym położeniu co Grecja czy Hiszpania. Wybrała drogę demokracji bezpośredniej. Dziś ma już większość problemów za sobą. Spłaciła całą pożyczkę zaciągniętą w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Wzrost gospodarczy jest na poziomie 2,5% czyli zdecydowanie wyższy niż w pozostałych rozwiniętych krajach, a w lutym Fitch przywrócił rating inwestycyjny.

Trader 21, https://independenttrader.pl/islandia-lekcja-demokracji-bezposredniej.html

Dodaj komentarz